wtorek, 22 marca 2011

Bento Sushi




Sushi pyszne, duże, dodatków też sporo, ale... Czy zawsze musi być jakieś "ale" ? Tym razem postanowiliśmy je sobie zamówić "burżujsko" do domu. Dzwoni Cezary (o dziwo :D ), pyta czy są grzyby shitake, pieczony łosoś, omlet japoński, coś tam i coś innego. Okazuje się, że niczego nie ma! Ale jak to możliwe? Moja irytacja osiągała kosmiczne poziomy! Byłam wręcz spragniona sushi. :) "Panie! Co Wy tam w ogóle macie?!" - krzyczę wściekła. Cezary na szczęście opanował emocje (swoje i moje). Zamówił. O Niebiosa! 

Czekamy krótko, słyszę dzwonek do drzwi. Na szczęście nie jest to żaden z moich współlokatorów, a Pan z jedzeniem. Otwieram, patrzę z dużą dozą nieśmiałości, a tam bezdomny :/ Niski, krępy Pan z brudnymi dłońmi. Chciałam krzyknąć: "przecież jestem biednym studentem!!! Też nie mam pieniędzy..."ale wręczył mi zawiniątko. 

Jaki morał z tej sytuacji? Nawet jeśli nie ma niczego, z tego co by się wybrało, sushi przynosi typ spod najciemniejszej gwiazdy, to często opłaca się poczekać. :)  

To nie będzie nasz ostatni wieczór z Bento. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz